Podjechaliśmy pod restaurację w której miała odbyć się stypa.Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do budynku.Tak to nie było nic specjalnego.Obiad, kawa i spierdalać.Najbardziej mnie wkurwili ludzie którzy byli zaproszeni.No kurwa właśnie ktoś umarł a oni śmieją się w najlepsze no ile można.Na pogrzebie tacy wielce zapłakani a teraz to kurwa jakby wesele było.Po 2 nieszczęsnych godzinach wszystko się skończyło za co byłam wdzięczna.Goście porozjeżdżali się każdy w swoją stronę więc i my mogliśmy udać się do domów.Ciocia i wujek zawieźli mnie do mojego domu gdzie wcześniej mieszkaliśmy razem z mamą.Po zapewnieniu ich że nic mi się nie stanie i mogą jechać do siebie,oni wreszcie pojechali a ja weszłam do domu.Poszłam się przebrać w wygodniejsze ubrania:
Zeszłam na dół aby zrobić sobie obiad.Zdecydowałam się zrobić lasagne bo ja po prostu ubóstwiałam to danie.Po 40 minutach mój obiad był gotowy.
W połowie jedzenia przerwał mi głośny dzwonek do drzwi.Wstałam od stołu i poszłam otworzyć.Za drzwiami stał mężczyzna w średnim wieku ubrany w garnitur.
-W czym mogę pomóc?-spytałam.
-Dzień dobry nazywam się Peter Brown i jestem radcą prawnym pani Kristen Houston-powiedział mężczyzna.
-Przykro mi moja mama nie żyję dzisiaj był pogrzeb-powiedziałam.
-Ja właśnie w tej sprawie do ciebie tutaj przyszedłem-powiedział a ja nic już nie rozumiałam.
-Słucham?
-Możemy usiąść?
-Tak oczywiście-wpuściłam mężczyznę do domu i zaprowadziłam do salonu na kanapę.
-Jak już wiesz jestem radcą prawnym twojej mamy.Przyszła do mnie kiedyś spisać testament.Napisała."Cały mój majątek chciałabym aby po mojej śmierci dostała moja córka Caroline Houston."Ale oprócz tego kazała ci to przekazać w razie gdyby zmarła gdy ty nie będziesz pełnoletnia-powiedział wyciągając drewniane pudełko
-Czy ona wiedziała że będzie miała wypadek?
-Nie ale twoja mama była rozsądną kobietą i wiedziała że gdyby coś jej się stało to tylko ty byś na tym ucierpiała.
-Rozumiem.
-No to jest wszystko co miałem powiedzieć także moje najszczersze kondolencje-powiedział podając mi rękę.Zaprowadziłam go do drzwi i żegnając się krótkim "do widzenia" zamknęłam drzwi.Poszłam do salonu aby zobaczyć co jest w tym pudełku......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz